Zalew Wiślany żywą lekcją historii

Home / Zalew Wiślany żywą lekcją historii

   Dzieje szeroko pojętych okolic Zalewu Wiślanego, skupiają jak w soczewce tysiącletnią historię konfliktów ludzi ukształtowanych w odmiennych zbiorowościach różniących się właściwymi dla nich sposobami życia, a więc inaczej wyznaczanymi priorytetami, innym rozumieniem celów i sposobów funkcjonowania rozmaitych instytucji, a nade wszystko innym rozumieniem pojęcia “prawdy” i innym sytuowaniem jej kryteriów.

 

   Ludzie kształtowani w odmiennych sposobach życia zbiorowego, określanych inaczej mianem “cywilizacji”, mogą ze sobą współistnieć, o ile różnice te są uświadamiane, znane i wzajemnie tolerowane. Jeżeli natomiast różnice te są zbyt duże, lub, co gorsza, świadomości tych różnic nie ma, wskutek czego zasady ukształtowane w ramach własnej cywilizacji traktuje się jako naturalne i jedyne, nieuchronne stają się konflikty cywilizacyjne zarówno pomiędzy poszczególnymi osobami, wspólnotami czy większymi zbiorowościami, przeradzając się niekiedy w konflikty zbrojne.

 

   Proponujemy dla Państwa młodzieży na tym, niewielkim przecież obszarze, jedyną w swoim rodzaju wycieczkę przez wieki i konflikty, pozwalającą na dostrzeżenie nie tylko pojedynczych elementów historii jako takiej, choć oczywiście istotnych, ale też czynników cywilizacyjnotwórczych, spajających je w całość z historią konkretnych ludzi w ich czasie i w danym miejscu. Czynników, które historię w znacznej mierze kształtują, a których istnienie jest niedoceniane, o ile w ogóle dostrzegane.

 

   Możliwy do realizacji harmonogram wycieczki pozwala na stworzenie bardzo ciekawego programu i ambitnej opowieści, która w najszerszej, trzydniowej wersji może obejmować czasy od wyprawy św. Wojciecha do budowy Przekopu Mierzei, obejmując np. poniższe punkty:

 

 

 

   Porównajmy więc obecnie opowiadaną historię ziem plemion pruskich, począwszy od czasów św. Wojciecha, z proponowanym przez nas ujęciem.

 

Przykład obowiązującej obecnie narracji o św. Wojciechu: kontekst, fakt i skutki

   Do dziś istniejąca miejscowość Święty Gaj, to miejsce, gdzie w pewnym sensie zaczęła się historia Polski. A to dlatego, że właśnie tam znajomy cesarza rzymskiego Ottona III, bardzo przez niego ceniony Wojciech Sławnikowic z Czech, mnich benedyktyński i ex-biskup praski, w trakcie misji ewangelizacyjnej do plemion pruskich, zorganizowanej na jego prośbę przez Bolesława Chrobrego, złamał nakaz wiecu pruskiego natychmiastowego opuszczenia ich ziem oraz zakaz wstępu do gaju poświęconego pruskim bóstwom, za co został zabity.

   Jego ciało zostało wykupione przez Chrobrego, którego również znał i cenił wspomniany Otton III. Ten młodziutki władca, król Niemiec i świeżo koronowany Cesarz Rzymski Narodu Niemieckiego, o sposobie myślenia ukształtowanym w większym stopniu przez jego babkę, św. Adelajdę, niż przez nauczycieli wybranych mu przez matkę, księżniczkę bizantyńską Teofanię, będącą z babką w silnym konflikcie, był wyjątkiem w całej wcześniejszej i późniejszej linii władców niemieckich. Znajomość z Bolesławem Chrobrym oraz cesarskie plany, dotyczące wspólnoty plemion słowiańskich pod berłem Piastów jako części odradzającego się Imperium Rzymskiego, spowodowały, że dla księcia Polan pojawiła się szansa na zyskanie podmiotowości w oczach świata Zachodu, w drodze uznania niezależności państwa Piastów i jego władcy przez Ottona III.

   Na przeszkodzie stał brak własnego biskupstwa, którego powstanie wiązało się m.in. z koniecznością posiadania relikwii. Ale szybka beatyfikacja św. Wojciecha spowodowała, że można było wykorzystać to króciutkie okienko w historii na zorganizowanie Zjazdu Gnieźnieńskiego, na którym w roku 1000 Otton III założył w Gnieźnie archidiecezję, a więc strukturę podległą bezpośrednio papieżowi, co dawało emancypację od niemieckich struktur kościelnych, zaś uznanie przez cesarza niezależności państwa Piastów symbolicznym przekazaniem kopii włóczni św. Maurycego – ochronę przed pretekstami dla niemieckiej ekspansji.

 

   Święty Gaj – możliwy pierwszy punkt podróży, jakże bogaty w treści – to obecnie miejscowość w szczerym polu, z niewielkim sanktuarium św. Wojciecha na przyjmowanym tradycyjnie miejscu jego śmierci. W pobliżu, dwa kilometry dalej, w lesie pomiędzy Świętym Gajem a Kwietniewem, znajdują się wały ziemne dawnego pruskiego grodu Cholin.

 

   Zabójstwo św. Wojciecha, którego morderca, pogański kapłan Sicco, stracił wcześniej brata na wojnie z Polakami, wpisuje się w cały szereg indywidualnych dramatów i plemiennych konfliktów wcześniejszych i późniejszych, aż wreszcie, bez mała ćwierć tysiąclecia później, Konrad Mazowiecki zaprosił rycerski Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego, świeżo wyrzucony z Węgier ze względu na nieudaną próbę znalezienia sobie własnego miejsca na mapie ówczesnego świata, aby wsparli księstwo mazowieckie w walce z najazdami pruskimi.

   Skutek? Kolejne dwieście lat wojen, tym razem polsko-krzyżackich i oczywiście najbardziej znany moment, czyli bitwa pod Grunwaldem, choć także – bardziej nawet znacząca dla współczesnych, a dziś niemal zupełnie zapomniana poza kręgiem fachowców – bitwa pod Koronowem, której bezpośrednim efektem było zawarcie pierwszego pokoju toruńskiego w 1411 r.
Ale też skutkiem konfliktu z Krzyżakami było wybitne zwycięstwo odniesione przez Pawła Włodkowica z Brudzewa, byłego już wtedy rektora Akademii Krakowskiej, na soborze w Konstancji w latach 1414-18, który swoją pracą „Tractatus de potestate papae et imperatoris respektu infidelium” (“O władzy papieża i cesarza nad niewiernymi“) wytrącił Krzyżakom z ręki najpotężniejszy oręż jakim dysponowali, a mianowicie wsparcie finansowe możnowładców europejskich, udowadniając w nim, że główna teza Krzyżaków o nawracaniu pogan siłą jest sprzeczna z Ewangelią i jako taka powinna być uznawana za herezję. I to właśnie dzieło, a właściwie jego tezy i sposób ich udowadniania, doprowadziło do zwycięstwa tegoż Pawła Włodkowica nad Krzyżakami przed sądem papieskim w Rzymie w 1421 r., zaś jego stworzenie pokazywało jakże głęboką ewolucję polskiej myśli politycznej na przestrzeni poprzednich dwustu lat, czyli od sprowadzenia Krzyżaków w 1226 r.

 

Historia pruskiego pogranicza przez pryzmat walki cywilizacji

 

   Niemniej proponowane ujęcie tematu umożliwi młodzieży spojrzenie na ten fragment historii pod kątem analizy rozbudowującego się konfliktu cywilizacyjnego, pozwalając na dostrzeżenie analogi ze źródłami konfliktów w czasach nam znacznie bliższych, a nawet i dziś.

 

   W etapie pierwszym, związanym z czasami św. Wojciecha, plemiona pruskie, tworzące luźną federację zbiorowości o strukturze społecznej opartej o odpowiednik rodów i klanów, organizują wyprawy łupieżcze na ziemie zamieszkałe przez Słowian, ludy o podobnej strukturze, ale odmiennej organizacji życia zbiorowego, którzy to Słowianie w sprawie wspomnianych rozbójniczych najazdów, bynajmniej nie pozostają napastnikom dłużni.

   O ile wśród plemion pruskich nie było i być nie mogło centralnego ośrodka władzy, gdyż najwyższą władzę sprawował w nich wiec, o tyle wśród Słowian taki ośrodek zaczynał się kształtować, co było związane z koniecznością obrony przed zorganizowaną ekspansją plemion germańskich i parciem księstw niemieckich na wschód.

 

  W obydwu wypadkach oddolna struktura społeczna, wymagająca legitymizacji wodza plemienia przez akceptujących ją poddanych, powodowała, że potencjalny kandydat na księcia stawał przed koniecznością wskazania wspólnego celu, dla realizacji którego można było oczekiwać zjednoczenia wysiłków. W państwie Piastów celem takim stała się obrona przez niemiecką ekspansją, również w aspekcie sposobów wdrażania chrześcijaństwa, podczas gdy w federacji plemion pruskich cele były tylko krótkoterminowe, związane z doraźnymi działaniami zaczepnymi lub obronnymi.

 

   Pewnym paradoksem jest, że metody narzucenia chrześcijaństwa plemionom słowiańskim przez pierwszych Piastów niewiele się różniły od stosowanych dwanaście pokoleń później przez Krzyżaków wobec plemion pruskich. Ale też i te dwieście kilkadziesiąt lat, dzielących Chrobrego w państwie Polan wraz z wyprawą św. Wojciecha (+997 r) od Herkusa Monte, potomka pruskich notabli, siłą zabranego w dzieciństwie rodzicom przez Krzyżaków i wykształconego w Magdeburgu przywódcy II powstania zjednoczonych plemion pruskich przeciwko Krzyżakom (1260-1275, czyli czasów, gdy Łokietek dopiero dorastał na dworze krakowskim by objąć samodzielne rządy w swojej dzielnicy, zaś w odległym włoskim Orvietto cud eucharystyczny stał się przyczyną ustanowienia święta Bożego Ciała, do którego napisanie liturgii papież Urban IV zlecił św. Tomaszowi z Akwinu), pozwalają dostrzec podobieństwa w ujęciu chrześcijaństwa przez ludzi pochodzących z tych dwu, przez wieki wrogich zbiorowości, a jakże odmiennego od prezentowanego przez Krzyżaków, zaś wystąpienie Włodkowica, będące efektem kolejnych stu pięćdziesięciu lat rozwoju tej myśli, wtedy już polskiej, pokazało wykształconą przez te lata, głęboką odmienność cywilizacyjną pomiędzy Polakami a Krzyżakami.

 

   W tym starciu myśli, to Polacy reprezentowali rodzącą się nową myśl europejską, skoncentrowaną na dążeniu człowieka do nieustannego, coraz dokładniejszego poznawania prawdy obiektywnej o całym istniejącym realnie świecie (co zresztą spowodowało rozkwit nauki jako takiej), czyli na działaniu wymagającym przyjęcia postawy pokory wobec własnych przekonań, tj. gotowości do ich zmiany pod wpływem nowych faktów – myśl, która upowszechniła się wskutek powstania kultu Bożego Ciała wraz z przekonaniem o istnieniu konkretnej rzeczywistości nie obejmowanej zmysłami.

 

   Krzyżacy reprezentowali “starą” Europę, która nadal chciała tkwić w przekonaniu o słuszności swoich racji nie ze względu na ich sprawdzoną poprawność, ale ze względu na to, że są to ich racje. Przecież w sporze przed sądem papieskim to właśnie oni bronili przekonania o możliwości dokonywania rozstrzygnięć moralnych siłą, również w wykonaniu państwa.

 

   Stary spór, sięgający korzeniami konfliktu arystotelesowskiego realizmu z platońskim idealizmem i odmiennego rozumienia pojęcia “prawdy”. To przecież trzysta pięćdziesiąt lat przed Chrystusem, padło słynne “Amicus Plato sed magis amica veritas” (“Przyjacielem Platon, lecz większym przyjacielem prawda“), unaoczniające istnienie tego właśnie fundamentalnego sporu, który po niespełna czterystu latach znalazł odbicie w co roku cytowanym zdaniu: “A cóż to jest prawda?“.

 

   Zwiedzanie Malborka to nie tylko okazja do zobaczenia Letniego Refektarza, słusznie uważanego za jedno z najwybitniejszych dzieł architektury i sztuki budowlanej środkowoeuropejskiego gotyku, ale też do refleksji nad upadkiem jednej z najpotężniejszych instytucji ówczesnej Europy, zakonu silniejszego i majętniejszego od Templariuszy, a pokonanego nie tylko zbrojnie przez zjednoczone siły polskie i litewskie, lecz przede wszystkim potęgą polskiej myśli filozoficznej, która odebrała mu rację działania.

 

   Tym niemniej jest to także okazja do konstatacji, że właściwe Krzyżakom postulaty sprawowania rządów przetrwały i zostały przeniesione przez wieki w ramach wyemancypowanych hołdem pruskim elekcyjnych Prus Książęcych aż do nowego państwa, Królestwa Prus, które to metody, po rozbiorach Rzeczpospolitej i wskutek działań Bismarcka, stały się dominujące w jednoczącej się ponownie Rzeszy Niemieckiej, będąc potem przyczyną dwóch wojen światowych oraz źródłem dokładnie tego samego konfliktu wewnątrz dzisiejszej Unii Europejskiej, pomiędzy – jak już wspomniano – zwolennikami koncepcji państwa jako instytucji działającej w wyniku decyzji wolnych obywateli, powołanej dla ochrony ich wolności, a państwa jako nadrzędnego nad obywatelami, władnego do narzucania im siłą rozwiązań, w tym również o charakterze moralnym.

 

   Jest to dokładnie ten sam konflikt, którego przejawem była bitwa na polach Grunwaldu czy wysłanie delegacji wypowiadającego Krzyżakom posłuszeństwo Związku Miast Pruskich do Kazimierza Jagiellończyka z prośbą o przyłączenie ich ziem do Korony – zresztą przewodniczył jej pan na Kadynach i Tolkmicku, Jan Bażyński, późniejszy pierwszy starosta królewski w Kadynach, zniszczonych z zemsty czterysta lat później przez cesarza Maksymiliana, który stworzył na ich miejscu swoją, istniejącą do dziś letnią rezydencję wraz z kompleksem domów dla służby, a gdzie rośnie posadzony podobno osobiście przez Bażyńskiego rozłożysty dąb, który jako jedyna pozostałość po dawnych Kadynach doczekał powrotu Rzeczpospolitej – ale też i Reformacja w Europie, a w efekcie losy mennonitów, którzy uciekając z Królestwa Niderlandów przed prześladowaniami religijnymi, znaleźli w Królestwie Polskim wolność wyznania, w zamian w zasadzie tworząc Żuławy Wiślane, osuszając je za pomocą specjalnie zaprojektowanej sieci kanałów oraz przepompowni i którzy, po zaborze tych ziem przez Królestwo Prus, zostali tejże wolności pozbawieni.

 

   A sytuacja ludności polskiej na terenach zaboru pruskiego? Czyż nie jest to znakomity przykład ciągłości tego konfliktu? W tym historia objawień maryjnych w Gietrzwałdzie, jedynych w Polsce uznanych przez Kościół i jedynych w języku polskim, których treść była w zasadzie gotowym programem odbudowy i przebudowy Narodu Polskiego dla przygotowania fundamentów do oporu przed mającymi nadejść prześladowaniami “HaKaTy”, ale też i do odbudowy Państwa Polskiego po odzyskaniu niepodległości.

 

   I dalej, przecież ta sama krzyżacka teza o możliwości nawracania pogan siłą i eliminacji opornych, choć tym razem z innym rozumieniem pojęć “nawracanie” oraz “poganie”, znalazła odbicie w “Intelligenzaktion”, czyli systemowym mordowaniu Polaków mieszkających m.in. na tych ziemiach, czego przejawem jest choćby niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Stutthof w Sztutowie.

 

Wraz z rejsami edukacyjnym naszym “tramwajem wodnym”, możliwa jest realizacja programu, pokazującego istotę najpoważniejszych konfliktów ludzkości, tych mianowicie, w których ogólnie pojęty “miecz” jest wyrazicielem woli kierowanej myślą o możliwości narzucania swoich racji siłą.

 

   Losy choćby mennonitów pokazują, że co najmniej od czasów Polski Jagiellonów, nie była to i nie jest polska droga…